sobota, 19 lutego 2011

Postawa Stalina wobec powstania

Wpis ten ma być takim jakby swoistym wstępem do tematu propagandy sowieckiej.

Związek Sowiecki od samego początku był wrogo nastawiony do powstania. Źródła tej postawy tkwiły w zupełnie odmiennych koncepcjach przyszłości Polski, jakie posiadał rządzący ZSRR dyktator Józef Stalin, a z drugiej strony rząd polski na wychodźstwie pod przewodnictwem Stanisława Mikołajczyka. Ten ostatni w oparciu o mocarstwa zachodnie Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone zamierzał odbudować niepodległą Rzeczpospolitą. Wizji tej zagrażał Stalin, który dążył do narzucenia Polsce komunistycznego reżymu, zachowując pozory jej suwerenności. Na przeszkodzie planom Kremla stała aktywność dyplomatyczna rządu polskiego w zachodnich stolicach i polskie państwo podziemne z jego zbrojnym ramieniem Armią Krajową (AK), liczącą w szczytowym momencie rozwoju w 1944 r. prawie 300 tysięcy ludzi.

Jak wszyscy dobrze wiemy Powstanie Warszawskie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku, było ono kulminacją planu "Burza", którego głównym celem było wyzwolenie Polski przez AK spod niemieckiej okupacji i objęcie władzy w kraju przez przedstawicieli rządu na uchodźstwie. Jednakże działania te zakończyły się wielkim nie powodzeniem na wskutek sowieckiego przeciwdziałania.
Powstanie wybuchło w momencie gdy oddziały Armii Czerwonej zbliżały się do przedmieść prawobrzeżnej Warszawy i zdawało się iż wkrótce wkroczą do miasta, bo zgodnie z celami ofensywy rozpoczętej 23 VI 1944r. z terenu Białorusi, armia sowiecka planowała zdobycie Warszawy i utworzenie przyczółków na lewym brzegu Wisły. Jednakże wybuch powstania zbiegł się niemieckim przeciw natarciem, które chwilowo powstrzymało Rosjan na przedmieściu warszawy, co dało potem pretekst sowieckiej propagandzie dla tłumaczenia bezczynności ich wojsk w trakcie powstania.
Powstańcy zdołali opanować większość najważniejszych dzielnic Warszawy leżących na lewym brzegu Wisły. Nie zdołali jednak zdobyć mostów na tej rzece, choć i tak udało im się sparaliżować główną arterię zaopatrzeniową sił niemieckich znajdujących się nie na drugim brzegu.
Losy polskiej stolicy znalazły się w rękach Stalina. Mikołajczykowi przyszło zabiegać u niego o pomoc dla powstania, którego powodzenie zagrażało celom politycznym ZSRR. Czasu pozostawało niewiele, choć Niemcy walczący na dwóch frontach nie posiadali rezerw i do stłumienia powstania rzucali w pierwszych dniach sierpnia naprędce tworzone zgrupowania policyjne.
Stalin w trakcie rozmowy z polskim premierem 3 VIII 1944 r. powątpiewał w militarne możliwości wyzwolenia stolicy przez AK. Tego dnia pogoda uniemożliwiła samolotom alianckim, startującym z lotnisk w dalekich Włoszech, dokonanie zrzutów broni dla powstańców. Churchill osobiście zwrócił się do Rosjan z prośbą o pomoc, ale 5 VIII 1944 r. dyktator odpowiedział, że wiadomości pochodzące od Polaków są znacznie przesadzone, a AK składa się z kilku oddziałów nazywających się bezpodstawnie dywizjami, które nie byłyby w stanie zdobyć miasta. W cztery dni później żegnając Mikołajczyka, Stalin wydawał się być lepiej poinformowany o sytuacji w Warszawie i obiecywał pomoc, choć w rzeczywistości zamierzał uczynić wszystko, aby powstanie zakończyło się klęską. Ofensywa Armii Czerwonej na kierunku warszawskim stanęła w miejscu. Lotnictwo sowieckie przez cały sierpień i pierwszą dekadę września nie pojawiało się nad Warszawą, pozwalając kilku niemieckim Sztukasom, startującym z odległego o kilka minut lotu lotniska na Okęciu, bezkarnie bombardować pozycje powstańców. Równocześnie polskie, brytyjskie i południowoafrykańskie załogi samolotów latały z Włoch ponad połową Europy, ponosząc ciężkie straty, aby zrzucić powstańcom uzbrojenie i zaopatrzenie. Nie mogły one wylądować po sowieckiej stronie frontu i to nawet w wypadku uszkodzenia samolotu.
W połowie sierpnia Stalin przestał kryć się wobec mocarstw zachodnich z wrogim powstaniu stanowiskiem, kiedy dyplomacja sowiecka odmówiła Amerykanom zgody na lot wahadłowy 100 amerykańskich samolotów bombowych, które miałyby wystartować z baz w Wielkiej Brytanii w celu zrzucenia zasobników z bronią nad Warszawą i następnie wylądować na lotniskach na Ukrainie. W nocie sowieckiej, jaką otrzymała ambasada USA w Moskwie stwierdzano: „wybuch (powstania) w Warszawie, do którego została wciągnięta ludność cywilna jest dziełem awanturników i rząd sowiecki nie może do tego przykładać ręki”.
O ile bierność Armii Czerwonej na lądzie można było jakoś wytłumaczyć, to postawa Stalina w kwestii zrzutów alianckich nie pozostawiała złudzeń, iż życzył on powstaniu jak najgorzej. Dyktator przedwcześnie jednak odsłonił swoje zamiary i naraził się na konflikt z zachodnimi sprzymierzeńcami, a szczególnie z Brytyjczykami. Jego obawy były przesadzone, ponieważ zrzuty zaopatrzenia z powietrza, bez wsparcia z lądu, nie mogły radykalnie zmienić pogarszającego się stale militarnego położenia powstańców.
Wzburzone postawą ZSRR władze brytyjskie zachęciły prasę do wyjaśniania przyczyn braku pomocy aliantów zachodnich. Po raz pierwszy od czasu sprawy katyńskiej, którą skutecznie wyciszono, gazety brytyjskie otwarcie pisały o rozdźwięku w sojuszu na tle kwestii polskiej. Głosom największych dzienników towarzyszyło rzeczywiste zaniepokojenie brytyjskich polityków i dyplomacji intencjami Stalina oraz coraz większe obawy o perspektywę powojennych stosunków. Powstanie warszawskie ostatecznie nie zagroziło jednak relacjom mocarstw zachodnich z ZSRR. Moskwa, wobec ich nacisków, zgodziła się 9 IX 1944 r. na loty wahadłowe, choć nie zmieniło to jej stanowiska wrogiego powstaniu. Propaganda sowiecka nie pozostawiała co do tego wątpliwości. Audycje radia Moskwa groziły przywódcom powstańczego zrywu, w tym i dowódcy AK generałowi Tadeuszowi Borowi-Komorowskiemu, sądem i karą śmierci, po wkroczeniu do miasta Armii Czerwonej. Stalin prowadził jednak wobec zachodnich sojuszników grę pozorów. Polecił 10 IX 1944 r. zdobyć Pragę - prawobrzeżna dzielnicę Warszawy, co zajęło Rosjanom cztery dni i rozpocząć przez lotnictwo sowieckie zrzuty dla powstańców. Dokonywały je w nocy samoloty PO-2 o małym udźwigu, zrzucając w dodatku broń i amunicję z małej wysokości bez spadochronów, co często kończyło się jej zniszczeniem. Do tego momentu samoloty alianckie latając z Włoch dostarczyły powstańcom około 100 ton dostaw. Okupiono to stratą 250 lotników.
Dopiero 18 IX 1944 r. nad Warszawą mogło pojawić się za dnia ponad 100 amerykańskich latających fortec B-17, które zrzuciły 1330 zasobników z bronią, amunicją i innym zaopatrzeniem, a następnie wylądowały po sowieckiej stronie frontu. Pomoc ta przyszła jednak za późno i jej skuteczność była ograniczona (jedynie około 400 zasobników trafiło w ręce powstańców) wobec faktu, iż obszar Warszawy znajdujący się w rękach AK znacznie się zmniejszył w porównaniu do pierwszej połowy sierpnia.
Działania sowieckie na prawym brzegu Wisły spowodowały, iż dowództwo powstania przerwało rozmowy z Niemcami w sprawie kapitulacji. Nadzieje na pomoc okazały się bezzasadne. Wprawdzie w dniach 15-19 IX 1944 r. kilka pułków tzw. I Armii Wojska Polskiego, stworzonej przez ZSRR, jako zaczątek siły zbrojnej komunistycznej Polski, próbowało uchwycić przyczółki w lewobrzeżnej Warszawie, ale poniosły one bardzo ciężkie straty, około 2000 zabitych i zaginionych, w wyniku czego operacja ta zakończyła się fiaskiem. Siły do niej przeznaczone były zbyt małe i pozbawione należytego wsparcia ogniowego.

Sowieckie zrzuty lotnicze dla powstańców, zgoda na loty wahadłowe, próby desantu przez Wisłę, mogły stworzyć wrażenie, iż ZSRR zmienił stosunek wobec powstania i pragnął mu pomóc. Było to jednak dalekie od prawdy. Przekonał się o tym przedstawiciel PKWN w Moskwie Stefan Jędrychowski. Próbował on uzgodnić z Mołotowem 23 IX 1944 r. wytyczne dla komunistycznej propagandy w sprawie powstania. Reprezentant PKWN błędnie sądził, iż stosunek ZSRR wobec powstania zmienił się. Oto, co usłyszał od swojego rozmówcy: „Lud. Komisarz Mołotow zapytał z miejsca, czy znam ocenę wypadków w Warszawie ze strony rządu sowieckiego (jako antysowieckiej prowokacji Armii Krajowej). Odpowiedziałem, że znam tę ocenę i sądzę, że stosowała się ona do pierwszej fazy powstania warszawskiego. Na to otrzymałem odpowiedź, że ocena nie uległa zmianie”. Słowa te podwładny Stalina wypowiadał zaledwie w kilka dni po tym, jak niedobitki żołnierzy I Armii powróciły na Pragę - prawobrzeżną dzielnicę Warszawy.

Pozbawieni nadziei na realną pomoc, powstańcy zostali zmuszeni do podpisania 2 X 1944 r., po 63 dniach samotnej walki, kapitulację wobec Niemców, którzy w następnych miesiącach podjęli dzieło systematycznego zniszczenia Warszawy. Armia Czerwona rozpoczęła kolejną ofensywę na terenie centralnej Polski dopiero w styczniu 1945 r. W jej wyniku Niemcy zostali 17 I 1945 r. wyparci z ruin stolicy Polski.

Brak realnej pomocy sowieckiej dla powstania warszawskiego wynikał z konsekwentnej realizacji przez Stalina scenariusza, który sprowadzał się do stworzenia wasalnego rządu w pozornie niepodległej Polsce. Rozbicie przez Niemców największego polskiego ośrodka walki o niepodległość stwarzało wymarzoną sytuację dla Stalina i zależnego od niego PKWN, przekształconego w Noc Sylwestrową 1944 r. w tzw. Rząd Tymczasowy, we wprowadzaniu w życie tego planu.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz